czwartek, 8 grudnia 2016

Przed mocnymi derbami Krakowa!

Tak, to nie przypadek - zbliżające się derby Krakowa będą wyjątkowo mocnym doświadczeniem. Wisła wreszcie wygrywa, do składu wracają podstawowi zawodnicy, a w Cracovii też nie mogą narzekać na wielkie ubytki w składzie, choć gra ostatnio nie zachwyca. W końcu jednak derby rządzą się swoimi prawami i to pewne, będziemy świadkami emocjonującego pojedynku. Kto wygra? Bóg jeden raczy wiedzieć, ale zabawię się we wróżkę:



Derby dla Wisły, ponieważ:

- do składu wraca Richard Guzmics, a więc wypadnie z niego Alan Uryga, który jest najsłabszym punktem wiślackiej defensywy (nie wspominając o epizodycznym występie Piotra Żemły). Mimo, że nie wiadomo jaka będzie dyspozycja Węgra po dłuższej przerwie, jednak jest on silniejszy, nie da się tak łatwo przepchnąć jak Uryga i nie popełnia szkolnych błędów. To właśnie Rysiek często ratował wiślakom skórę, gdy zawodził Arkadiusz Głowacki;

- a Arkadiusz Głowacki ostatnio nie zawodzi. Jest ostoją defensywy, a toną doświadczenia wprowadza spokój w poczynaniach zawodników z Reymonta. Co więcej, dużo znów daje w ofensywie, ostatnio wpisał się na listę strzelców, a o dziesiątkach otwierających, długich podań nie wspominając;

- Rafał Boguski postanowił się włączyć do walki o koronę króla strzelców. Dwa hat-tricki, gol z Lechią, asysty, wybieganie i nieustająca walka. To już nie jest ten Rafał co kiedyś, którego każdy kibic krytykował za bycie "dupą wołową", która ostawia nogę, nie walczy do końca. Boguski przeżywa swoją drugą młodość i wychodzi to na korzyść całemu zespołowi;

- środek pola Wisły (Krzysztof Mączyński, Denis Popović, Petar Brlek) jest lepszy od środka pola Cracovii (Miroslav Covilo, Damian Dąbrowski, Marcin Budziński). "Mączka" ostatnio gra jak natchniony, biega, asystuje i... pracuje na swój transfer, ponieważ dla niego to już ostatni gwizdek na przeprowadzkę. Brlek wreszcie się obudził, zdobywa asystuje, skutecznie drybluje, natomiast Popović, choć nie imponuje formą, z którą eksplodowali jego dwaj koledzy, wciąż utrzymuje swój stały, przyzwoity poziom, choć wygląda na ich tle zdecydowanie słabiej;

- Pawłowi Brożkowi wreszcie przestało "coś przeszkadzać". Kiedyś bardzo często brakowało tego "czegoś", choć w sumie nikt nie wiedział co to jest. W tym sezonie jednak znów Brożek jest napastnikiem, który gra typowo krakowską piłkę: niekoniecznie wpisuje się na listę strzelców, ale potrafi przyjąć futbolówkę tyłem do bramki, zagrać z pierwszej piłki z kolegami czy uruchomić przytomnie skrzydła. Doskonale to wyglądało, gdy partnerował mu Zdenek Ondrasek, ale wygląda to też dobrze gdy są za nim przebudzony Brlek i Mączyński;

- Wisła awansowała po wygranej z Lechią do czołowej ósemki, a co za tym idzie na stadion znów przyjdzie więcej fanów. Ba, to może być frekwencja, która znacznie podniesie słabą średnią widzów przy Reymonta;

- wydawało się, że po dezercji Dariusza Wdowczyka wiślacy załamią się i znów zjadą w dół szorować dno tabeli. Co prawda odpadli w meczu z Lechem Poznań i Pawłem Raczkowskim w ćwierćfinale Pucharu Polski, ale dzięki temu walczą już tylko na jednym froncie. Kilku zawodników prawdopodobnie odejdzie już zimą, warto więc wypracować sobie bezpieczną przewagę nad strefą spadkową, by bez tych którzy przeniosą się do mocniejszych drużyn spokojnie pracować zimą i zrobić to o klasę, albo i dwie, lepiej niż miało to miejsce w przypadku poprzedniego sezonu. Wiedzą to piłkarze, wie to również obecny sztab szkoleniowy;

- sztab szkoleniowy składający się z Kazimierza Kmiecika i Radosława Sobolewskiego, dwóch legend krakowskiej drużyny, przy czym to ten drugi wiedzie prym przy linii bocznej. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji w mentalności drużyny, Wisła zaczęła się nagle składać z 11. Sobolewskich, którzy walczą o każdy centymetr boiska, są agresywni, choć czasem aż za bardzo, to raczej w dobrym tego słowa znaczeniu i nie poddają się, nawet gdy ewidentnie im nie idzie.

Derby dla Cracovii, ponieważ:

- Grzegorz Sandomierski to pewniejszy golkiper niż Łukasz Załuska. Sandomierski po nieudanej przygodzie za granicą wrócił do Polski i od razu bardzo dobrze spisywał się w bydgoskim Zawiszy, a teraz w Cracovii. Załuska, mimo swojego doświadczenia miewa ostatnio tendencje do kiwania się we własnym polu karnym, a zgodnie z prawem Murphy'ego, coś co ma szansę raz na milion, zdarzy się własnie teraz. Kto wie, czy Cracovia nie zdobędzie bramki po zabawie Załuski, by potem postawić w bramce autobus i bronić wyniku do końca?;

- a) każda seria kiedyś się kończy. Cracovia po raz ostatni wygrała w 12. kolejce gdy jej wyższość musiała uznać Wisła Płock. Na Kałuży na ten mecz jest wyjątkowa mobilizacja, bo jeśli nie na Derbach, to kiedy się przełamać przed końcem roku? Zostaje tylko starcie z Lechem, który jest ostatnio w dobrej formie, a i wśród kibiców nie będzie takiej presji jak w sobotę;

- b) każda seria kiedyś się kończy, ale ostatnio to Wisła spektakularne zwycięstwa przeplata sromotnymi porażkami: 2:6 z Pogonią, 5:1 z Arką, 2:4 z Lechem i 3:0 z Lechią. Czy więc zgodnie z prawem serii, Cracovia powinna rozbić "Białą Gwiazdę"?;

- Jacek Zieliński wciąż walczy o posadę. Wydaje się, że piłkarze wciąż chcą współpracować z tym trenerem dlatego zrobią wszystko by w najważniejszym meczu dla profesora Filipiaka utrzymać prymat w Krakowie. Cierpliwość właściciela Cracovii jest prawdopodobnie na wyczerpaniu i kto wie, czy nie postanowi podążyć drogą wyznaczoną przez rok temu Bogusława Cupiała, który podziękował Kazimierzowi Moskalowi, zwalniając trenera po nieudanych derbach.

Jak widać argumenty "czysto piłkarskie" przemawiają za drużyną Wisły, która po raz ostatni w Derbach wygrała 21. marca 2015 roku! Jednak jak wiadomo, te spotkania rządzą się swoimi prawami, a ponad 20000 widzów, którzy zjawią się w sobotę przy Reymonta będzie świadkami fantastycznego widowiska. Będę tam i ja, mam nadzieję, że wytrzymam napięcie. W końcu to moje pierwsze Derby w loży prasowej! 

sobota, 24 września 2016

Arsene Wenger spóźnił się o rok

źr. http://www.dailymail.co.uk/sport/football/article-1341991/Arsenal-v-Chelsea-live.html

Arsenal wygrał z Chelsea 3:0, wynik ustalając już w pierwszej połowie. Tak grających "Kanonierów" chciałoby się oglądać już zawsze, ja jednak zachodzę w głowę, czy Wenger z tym wszystkim nie spóźnił się o rok?

Arsenal w tabeli jest trzeci, ale londyńczycy wreszcie grają piłkę ofensywną, opartą na zawodnikach bardziej doświadczonych, do przodu ciągnie Alexis, Ozil, wreszcie Wenger ugładził Iwobiego.

Czy nie można było zrobić tego w zeszłym roku? Czy Wenger musiał tak oszczędzać twierdząc, że z tak mało kosztownymi transferami, opierając drużynę na juniorach sobie poradzi? Teraz przyszedł Xhaka, w środku gra Mustafi, a nie z całym szacunkiem wiekowy, Mertersacker, czy drętwy Gabriel.

Wystarczyło rok temu wyłożyć więcej pieniędzy na transfery. Może jeszcze bardziej nakręcić się na Krychowiaka, a nie tylko "dziubać" temat. "Krycha" podwieszony pod Ozilem, to było by coś, no i przede wszystkim grałby z marszu, bo jest lepszy od Xhaki czy Couquelina.

Wenger rok za późno przejrzał na oczy, teraz czeka go ciężka walka o tytuł. Trenerem Manchesteru City został najlepszy w tym fachu Guardiola, w United Mourinho, który potrafi wszystkich wyprowadzić z równowagi w rewanżu Conte nie pozwoli swoim piłkarzom robić takich rzeczy.

A rok temu mistrzostwo zdobyło Leicester. Grało równie cały sezon, zwycięstwo, remisik, czasem porażka, ale zawsze utrzymywało dystans. Gdyby którakolwiek potęga, w domyśle miałem nadzieję, że Arsenal, z regularnością będzie zdobywać komplety punktów, Leicester nie wytrzymałoby fizycznie takiego drylu. Jednak Wenger nie miał kim grać, bo chciał juniorów wprowadzać.

No i tak Leicester zostało mistrzem, a Anglia od nowego sezonu stała się jeszcze bardziej napakowana, zarówno gwiazdami piłkarskimi, jak i tymi na ławkach. Co zrobi Wenger żeby odzyskać mistrzostwo? Nie wiem, mam nadzieję, że wszystko, jednak widząc formę "The Citizens" Guardioli, mam ku temu poważne obawy.

Oby Francuz zrobił to tylko po to, by udowodnić, że lubi wyzwania i wciąż perfekcyjnie zna się na swoim fachu.  

środa, 24 sierpnia 2016

Nie tak to miało wyglądać...

źr.: http://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/625260/legia-w-lidze-mistrzow-grac-k-mac

Po raz ostatni polski klub w Lidze Mistrzów zagrał w 1996 roku. Miałem wtedy dwa lata, więc jeszcze tego nie pamiętam. Moja pasja do oglądania jakiegoś meczu, czasem dwóch, ewentualnie ośmiu, zaczęła się podobno bardzo wcześnie. Taka dygresja, podobno w wieku 5 lat już perfekcyjnie umiałem czytać telegazetę, by wiedzieć o której jest jakiś mecz.

Ale ten wpis nie o tym. Czekałem na polski klub w Lidze Mistrzów. Cierpliwie znosiłem wszystkie eurowpierdole, również te mojej ukochanej Wisły z m.in. Levadią Tallin. Pamiętam również te fenomenalne mecze - z APOELem, gdy zabrakło trzech minut do awansu, choć to Cypryjczycy bardziej na niego zasłużyli, pamiętam jak skakałem na wakacjach tak, że gospodarz domku w którym byliśmy na wakacjach zaczął stukać miotłą w podłogę by się przestać tłuc, gdy Wisła ogrywała Panaithnaikos 3-1. Pamiętam moje zdegustowanie sędzią Mikem Rileyem, który okradł "Białą Gwiazdę" z historycznego awansu, to właśnie od tego czasu wiem, że angielscy sędziowie nigdy nie dorównają do kozackiego poziomu ligi w której sędziują - to właśnie z Anglii pochodzą takie "tuzy" jak Howard Webb, czy Mark Clattenburg.

Ba, pamiętam, choć to akurat nie Liga Mistrzów, boje Wisły z Schalke, Parmą czy Lazio albo Lecha z Juventusem czy Manchesterem City. Nawet Legię dało się oglądać, gdy gwałciła Celtic lub była bliska gry w LM, gdyby nie fatalny początek meczu ze Steauą Bukareszt.

Czekałem na Ligę Mistrzów w której zagra polski zespół. Wyobrażałem sobie, że to będą fenomenalne boje, z których po latach upokorzeń, to właśnie my będziemy mieli szczęście. I co? Pierwszy element tego dramatu, to moment gdy Siwy z UEFA wraz z jakimś swoim ziomeczkiem losuje parę Legia - Dundalk. Jakby tego było mało, z Legią rewanż grającą u siebie (przypominam, w meczu rewanżowym 3 rundy w Dublinie, Dundalk pykło 3:0 BATE). To musiało się skończyć awansem.

Co zaprezentowała nam Legia? W Irlandii marne 2:0, na dodatek po karnym z kapelusza, a u siebie przez większość spotkania przegrywała. Gdyby nie błąd sędziego, ostrzylibyśmy sobie pewnie zęby na dogrywkę. Legia zagrała słabo, bez pomysłu, a kibice z Żylety jak na ironię śpiewali "Nie poddawaj się ukochana ma, nie poddawaj się Legio Warszawa". Drużyna Hasiego gra jak przerażony pies rasy york. Coś tam poszczeka, ale w rzeczywistości zwykły kundel jedną łapą go ucisza. Taki obraz mam Legii w tym sezonie, to co wyprawia z Łęczną, Arką, a teraz z Dundalk, to wina trenera. Gościa, który wystawia pół rezerwowy skład, by podstawowi zawodnicy odpoczęli przed meczem z... mistrzem Irlandii. Półamatorskim zespołem, którego zawodnicy pewnie dziś musieli wziąć wolne w pracy.

Nie tak to sobie wyobrażałem, smak jest fatalny i gorzki. Z Dundalk lepiej poradziłyby sobie zespoły pierwszej ligi, jakaś Miedź Legnica czy inne Zagłębie Sosnowiec.

Wymowna była później postawa kibiców z Żylety. Zero fety, tylko "Legia grać, kurwa mać". Nie dziwię się, bo taka Wisła z sezonu 11/12, Dundalk ograłaby niczym jakiś Litex Łowecz albo Beitar Jerozolima. A ta z sezonu 02/03 potraktowałaby ich jak WIT Georgię Tblisi. Gdyby Legia trafiła na Dinamo Zagrzeb lub Ludogorec Razgrad, oglądalibyśmy kolejny eurowpierdol.

Teraz na takie czekamy w fazie grupowej. A na spełnienie marzeń o prawdziwym awansie do Ligi Mistrzów, oby za rok.

niedziela, 10 lipca 2016

Słowa Stonogi, czyli idealny komentarz francuskiego czempionatu


To jest jakieś... nieporozumienie. To jest dramat. To na ten moment najsłabsza drużyna, która została mistrzem Europy. Tak, Portugalia, nawet nie Grecja z 2004 roku. Trofeum w rękach piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego to najbardziej koronny argument za cofnięciem idiotycznej reformy z poszerzeniem formuły turnieju do 24 drużyn.


Nie byłem zwolennikiem tej reformy od samego początku. Wiązało się to z oglądaniem na boiskach Irlandii Północnej, czy innej Albanii. Rozumiem kwestie finansowe i marketingowe nie tylko dla całej UEFY, ale i dla takich właśnie państewek. Tym samym jednak doprowadziliśmy do znacznego obniżenia poziomu meczy oglądanych przez nas.
Powiedzmy sobie szczerze, większość z nas emocjonowała się gdy przez godzinę gry Irlandia prowadziła z Francuzami czy Islandia odprawiała z kwitkiem Anglię. To było cudowne, pasjonujące, fenomenalne. Jednak ta reforma sprawiła, że z grupy wyszła tak fatalna drużyna jak Portugalia. Więcej, UEFA w idiotyczne reformy brnie dalej, czego dowodem jest wiele miast gospodarzy za cztery lata.
Nie każdy zasługuje by grać w turnieju finałowym, jednak piłka powinna łączyć ludzi, stąd możliwość gry w eliminacjach takich kraików jak San Marino czy Liechtenstein, a także w przyszłości sztucznych tworów jak na przykład Kosowo. To wszystko jest piękne, ale turniej finałowy jest dla najlepszych, faza grupowa natomiast dla najlepszych z najlepszych. W tym masowym turnieju do kolejnej fazy przechodziło 75% drużyn z fazy grupowej!

No cóż, reforma ta jest całkowicie chybiona. A dowodem na to niech będzie fakt, że Portugalia wygrała tak naprawdę tylko raz. Z Walią, w półfinale. A cudowna akcja Islandczyków w ostatniej akcji meczu z Austrią powinna w rzeczywistości wyeliminować ich z turnieju.

środa, 6 lipca 2016

To było oczywiste!


To nie mogło się inaczej skończyć. Już mówiłem, że ufam Adamowi Nawałce bezgranicznie, jednak informacja o tym, że przedłużył kontrakt na czas eliminacji do rosyjskiego Mundialu bardzo mnie ucieszyła. 

To co wyróżniało Nawałkę od jego poprzedników to nie tylko elegancki wygląd (tak, tak, prezencja u szkoleniowca też jest ważna! Przypomnijcie sobie jak dramatycznie wyglądał Smuda), ale i sposób podejścia do prowadzenia drużyny narodowej. Typowy trening u Franciszka Smudy? Gierka, gierka, gierka. Natomiast Nawałka wie, że piłkarze widzą się rzadko (mowa oczywiście o eliminacjach), a nawet na zgrupowaniu w Arłamowie tyrali nad stałymi fragmentami gry (a te schematy przecież przećwiczyć najłatwiej) oraz harówką i inteligentnym przesuwaniem w defensywie. To wszystko się opłaciło - gol z Ukrainą po pomysłowym kornerze, a na dodatek nie przegraliśmy meczu na EURO. Pressing zaczynał Milik, w środku pola doskonale Krychowiaka ubezpieczał Mączyński, a obrona, cóż, chapeau bas!

No właśnie, Milik, Mączyński, Pazdan - autorski projekt (choć "Pazdka" powoływał już Leo), spisywał się bardzo dobrze, przez całą kadencję Nawałki. Milik, król asyst eliminacji, Mączyński - na ten moment najlepszy partner Krychowiaka w środku pola, Pazdan - blokujący nawet znajomych na Facebooku. Poza snajperem Ajaxu, który już jest uznawany za może nie tyle klasę światową, co europejską, to Pazdana, a tym bardziej Mączyńskiego w pierwszym składzie nie widział nikt. Po raz kolejny okazało się jednak, że trener, obserwujący ich 24 godziny na dobę, wiedział lepiej i chwała mu za to! Kto jeszcze pamięta o Łukaszu Szukale, który nie znalazł się nawet w szerokiej kadrze? Kto jeszcze narzeka na to, że Zieliński dostawał za mało szans? A dobra, znajdą się też i tacy.

Podczas spotkań reprezentacji, a tym bardziej wielkich turniejów, na które się dostajemy w Polsce mamy 38 milionów trenerów. Po raz pierwszy trener potrafił udowodnić wszystkim, że się nie myli. Ilu z kibiców, po jednym udanym spotkaniu Bartka Kapustki (sam byłem oczarowany tym występem) uważało, że nie ma sensu dawać ponownie Kamila Grosickiego do składu? A on zagrał przeciw Niemcom o klasę lepiej! Ilu chciało, by z Krychowiakiem w środku grał Zieliński, a nie Mączyński? Jeszcze więcej. I również i w tym przypadku, przynajmniej na jeden dzień malkontenci umilkli... Chociaż trafiłem na komentarz podpisany imieniem i nazwiskiem, bo na weszlo.com - "Za wystawianie Mączyńskiego i nieskutecznego Milika trzeba Nawałkę zganić"... Szczęśliwie, Nawałki nikt ganić nie musi, szkoda tylko że tacy ludzie mają możliwość szerszej publikacji swoich wywodów.

Podsumowując. "Reelekcja" Adama Nawałki cieszy mnie, bo ma autorytet wśród piłkarzy, mediów i kibiców. Trener wykonuje swoją pracę fantastycznie, a do tego prezentuje i wypowiada się nienagannie. Trzeba nam było takiego szkoleniowca, a teraz miejmy nadzieję wyciśnie z naszych reprezentantów wszystko, byśmy pojechali na mundial do Rosji. Ba! My pojedziemy, byleśmy tylko uniknęli nerwówki w barażach.

Prowadź tę reprezentację trenerze! Po zwycięstwa, triumfy i chwałę!

poniedziałek, 4 lipca 2016

Internet powinien być zakazany dla ludzi poniżej 110 IQ



"To jest jakieś nieporozumienie" - powiedział swego czasu Zbigniew Stonoga, a słowa te idealnie, a zarazem w delikatny sposób oddaję to co czuję widząc takie idiotyczne strony na Facebooku.

Strona wyśmiewa Kubę, a w szczególności jego tułanie się po ławkach rezerwowych, pierwszy skład podczas francuskiego czempionatu, a co najgorsze niestrzelonego karnego. Owszem, nie wykonał go zbyt dobrze, na wysokości idealnej dla bramkarza... Co gorsza, zatrzymał nabieg, chcąc wywołać jakąś reakcję u Rui Patricio, w konsekwencji czego uderzał właściwie z niczego.

Popatrzmy jednak na statystyki za whoscored.com. Kuba oddawał średnio 1,4 strzału na mecz, co przełożyło się na dwie bramki! Dla porównania Robert Lewandowski, który tylko raz znalazł drogę do siatki rywala, średnią posiada dwukrotnie wyższą. Cristiano Ronaldo w tej statystyce wypada niewiele lepiej. 2 bramki, a w ciągu meczu ponad 2 próby. Błaszczykowski wyróżniał się świetną grą w defensywie, fenomenalnie współpracował z Łukaszem Piszczkiem. Celność podań naszego skrzydłowego również była imponująca. 83,5% dokładnych zagrań! Warto zaznaczyć, że dla bocznego pomocnika to bardzo wysoki procent, zwłaszcza, że większość dośrodkowań pada albo łupem obrońców, albo nieskuteczny jest Arkadiusz Milik. Dla porównania, nasz drugi skrzydłowy Kamil Grosicki miał tę statystykę o ponad 22% gorszą! Kuba dołożył do tego jeszcze jedną asystę i suma summarum, był naszym najlepszym piłkarzem na tym turnieju. Thomas Tuchel będzie się musiał nieźle nagłowić, co zrobić z reprezentantem Polski. A mi jako kibicowi Wisły Kraków, pozostaje wierzyć, że "Błaszczu" już niedługo postanowi, zgodnie z obietnicą, powrócić pod Wawel.

Piłkarskim Januszom Umysłowym amebom, należy jak najszybciej odcinać internet. Chyba tylko tak można skomentować zaistniałą sytuację.

piątek, 1 lipca 2016

Możemy być dumni! We wrześniu zaczynamy operację ROSJA2018


Byliśmy świadkami wielkiego turnieju w wykonaniu reprezentacji Polski. I choć "Biało - czerwoni" wracają do domu to możemy, ba musimy być z nich dumni!

Nasza reprezentacja wreszcie była prawdziwą drużyną, której powinni się obawiać na Starym Kontynencie. Ojcem sukcesu jest niewątpliwie Adam Nawałka, który nie tylko zmienił system gry, na ten z dwoma napastnikami ustawionymi pionowo, ale także przygotował wraz ze swoimi współpracownikami tych chłopaków nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Wszystko było dopracowane do perfekcji, co było nowością dla kibiców po okresie panowania Franka Smudy czy Waldemara Fornalika.

Naprawdę, ja jestem dumny. Potrafiliśmy zamknąć Irlandię Północną przed ich własną bramką, toczyć kolejny wyrównany bój z Mistrzami Świata, czy pokonać walczącą o honor Ukrainę. Zagraliśmy dobre spotkanie z Portugalią, umiejętnie broniliśmy przed atakami Szwajcarów i gdyby nie strzał życia Serba (tak wiem, to Szwajcar, urodzony w albańskim Kosowie, choć wtedy nikt o takich rzeczach nie myślał) którego nie da się powtórzyć nawet w FIFIE (no może FIFIE '01) awansowalibyśmy dalej. A tak? Nasi piłkarze pokazali, że rzeczywiście potrafią wykonywać rzuty karne. I tylko żal Kuby Błaszczykowskiego, najlepszego naszego zawodnika na tym turnieju, że to on zepsuł swoje uderzenie. Nie ma co rozmyślać, co by było gdyby nie zatrzymał się przed strzałem, tylko nabiegł pewnie jak ze Szwajcarami... Nas czeka teraz spokojniejsze oglądanie i delektowanie się futbolem, ich zasłużony wypoczynek.

A naprawdę zasłużyli. W tej drużynie każdy był bohaterem. Fabiański, mimo, że nie obronił żadnego karnego, to nie raz ratował nam tyłki, Piszczek i Jędrzejczyk biegający od bramki do bramki bez zmordowania czy filar defensywy Kamil Glik, który tylko potwierdził, że AS Monaco dokonało świetnego transferu. Ukłony należą się ekipie od czarnej roboty, w szczególności Pazdanowi, który walczył i udowodnił, że przedturniejowe nerwy związane z jego kiepskimi występami były bezpodstawne, a także Mączyńskiemu, który wrócił po kontuzji, a biegał w meczach maratony, inteligentnie przesuwał i mimo, że bez błysku w ofensywie, pokazał, jak bardzo zawodników uniwersalnych ceni Nawałka. Profesorowi Krychowiakowi, nie można składać gratulacji, bo zrobił jak zwykle to co robi najlepiej.

Brawa dla najlepszego zawodnika, Kuby, a także największego szczęściarza tej drużyny - Grosickiego, któremu nawet rajdy bez głowy wychodziły tak dobrze, że stwarzały zagrożenie. Szkoda tylko, że gdy nasi napastnicy wreszcie zagrali tak jak o tym marzyliśmy, to odpadamy z EURO...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mam nadzieję, że przedłużą kontrakt z Nawałką bo już we wrześniu rozpoczynamy eliminacje do rosyjskiego mundialu. Gramy w wyrównanej grupie, gdzie nie ma zdecydowanego faworyta (jak w el. do EURO były Niemcy). Najgroźniejszymi przeciwnikami będą Dania i Rumunia, które odpowiednio do Francji nie pojechały, albo w owej Francji nie wypadły najlepiej, delikatnie mówiąc. Do tych eliminacji będziemy przystępować w roli faworytów, a turniej pokazał, że to już nie są goście o miękkich nogach, a faceci radzący sobie z presją.

Trzon tej reprezentacji w Rosji będzie w idealnym piłkarskim wieku. Robert Lewandowski skończy 30 lat, Arek Milik 24, Grzegorz Krychowiak 28, Kamil Glik 30, Łukasz Fabiański 33, Wojtek Szczęsny 28, czy nawet Łukasz Piszczek i Błaszczykowski, obecni 30-latkowie, będą stanowić o sile napędowej, choćby z ławki tej reprezentacji. W gotowości są już inni, którzy posmakowali francuskego czempionatu, a za rok będą walczyć o trofeum do lat 21 na polskich boiskach. Bartek Kapustka, Karol Linetty, Mariusz Stępiński czy Piotr Zieliński, który miejmy nadzieję, nauczy się radzić sobie z presją, będzie dawał w obronie tyle co Krzysiek Mączyński i powoli będzie wchodził do gry, bo jak widać Nawałka lubi go, ufa mu i stara się nawet drużynę ustawiać pod niego, co pokazał w meczu z Ukrainą.

Rumunio, Danio, Czarnogóro, Armenio, Kazachstanie - bójcie się nas i szykujcie się do walki o baraże!
Rosjo nadchodzimy!
Zarządzam rozpoczęcie odliczania do operacji ROSJA2018 - 2 miesiące i 3 dni!