wtorek, 26 kwietnia 2016

Sebastian Nowak - bohater ostatniej akcji

W 2013 roku Termalica Bruk – Bet Nieciecza mogła sobie zapewnić awans do ekstraklasy wygraną z Olimpią Grudziądz. W przedostatniej kolejce prowadzili do 93 minuty, kiedy Sebastiana Nowaka pokonał Michał Wróbel. Niecieczanie w ostatniej kolejce przegrali jeszcze z Flotą Świnoujście i zamiast nich awansowała Cracovia. W poniedziałkowym meczu z Wisłą to Sebastian Nowak, wreszcie mógł poczuć jak to jest pokonać swojego vis a vis. „To mój pierwszy gol na szczeblu centralnym” – powiedział Nowak.

Często to trenerzy decydują czy bramkarz ma pobiec w pole karne, czy też zostać w swojej szesnastce. Jak powiedział w pomeczowej rozmowie Nowak, popatrzył w stronę trenerów, nie widział reakcji, więc pobiegł. Wcześniej spojrzałem w stronę trenerów, nie było kontaktu wzrokowego, tak więc stwierdziłem, że nie ma nic do stracenia i trzeba iść pomóc kolegom – powiedział golkiper Niecieczy.
Bramkarz miał w polu karnym sporo miejsca, a najbliżej był Donald Guerrier, który chwilę wcześniej sam zdobył bramkę. Za brak krycia można obwiniać Haitańczyka. Uważam, że troszkę mnie zlekceważyli i może dlatego ich pokarało – dodał z uśmiechem.
Nowak na początku grudnia doznał bardzo bolesnej kontuzji. Złamał żuchwę w dwóch miejscach i dopiero w meczu z Lechią w 28 kolejce wskoczył ponownie do wyjściowego składu. To był mój pierwszy strzał głową od kiedy miałem złamaną żuchwę, cieszę się więc że z taką precyzją. Po złamaniu żuchwy, w ogóle nie uderzałem głową. Wcześniej się zdarzało, że po treningu ktoś wrzucił, uderzyłem, teraz nie ze względu na to, że nie wiedziałem czy coś w głowie  się „nie poprzestawia”. Do tej pory dostałem dwie bomby w głowę, kości wytrzymały, no i fajnie, że dziś udało się strzelić – żartował bramkarz „Słoników”.
Nowak już puścił gola po uderzeniu kolegi po fachu. Michał Wróbel z Olimpii Grudziądz pokonał go w meczu 33 kolejki I ligi, gdy Termalica walczyła o awans do ekstraklasy. To fatalne uczucie, cieszę się, że dzisiaj udało mi się strzelić, bo jak widać suma summarum musi wyjść na zero. To co nam wtedy zabrano, teraz nam oddano – mówił Sebastian Nowak.
Michał Miśkiewicz raczej nie miał szans obronić tego uderzenia. Nowak twierdzi, że nie należy winić bramkarza Wisły. Oddałbym raczej hołd mojemu uderzeniu – zażartował na zakończenie.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Liga Mistrzów w czwartek

Fenomenalny mecz obejrzeli kibice zgromadzeni na Anfield i ci, którzy wybrali starcie angielsko-niemieckie w ćwierćfinale Ligi Europy. Rzutem na taśmę awans do półfinału wywalczyli Liverpoolczycy, jednak spotkanie to zasłużyło na miano przedwczesnego finału. 

Po pierwszym meczu bardziej zadowoleni byli piłkarze Jurgena Kloppa, którzy z Signal Iduna Park wrócili z bramkowym remisem. Dlatego od początku do ataku ruszyli podopieczni Thomasa Tuchela. Ci, którzy jeszcze na dobre nie rozsiedli się przed telewizorami, nie dość że stracili piękny widok kibiców Liverpoolu i BVB śpiewających razem "You'll never walk alone", to jeszcze nie zobaczyli pierwszej bramki, którą już w 5 minucie zdobył Mkhitaryan. Liverpool jeszcze się nie ocknął po pierwszej bramce, a już Mignolet po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Podania od Reusa nie przeciął Sakho, a Aubameyang takich sytuacji nie marnuje.

2:0, nic tylko dowieźć wynik do końca. No właśnie, jak powiedział Czesław Michniewicz, a co niedługo przejdzie do klasyków polskiej części Twittera, to najgorsze możliwe prowadzenie. W pierwszej połowie Dortmundczycy radzili sobie w obronie na prawdę nieźle. Albo to Liverpool był tak nieskuteczny.

Druga połowa zaczęła się jak u Hitchcocka. Najpierw trzęsienie ziemi spowodowane bramką Origiego, a potem napięcie rosło. Wydawało się, że po bramce znów dającej Borussii dwubramkowe prowadzenie mecz można uznać za zakończony i kolejna część widzów, po tych którzy przełączyli spotkanie już w 9 minucie, zmieni kanał. A Liverpool dopiero się obudził. Nie minęło 10 minut, a gola kontaktowego strzelił, fenomenalnie zza pola karnego, Coutinho. Po kolejnych, 11 minutach był już remis, za sprawą Sakho. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry, drugi środkowy defensor Liverpoolu pakuje piłkę do bramki. I choć w ostatniej akcji Gundogan mógł użądlić z wolnego, to piłka minęła bramkę.

"I niech ktoś powie, że LE jest mniej emocjonująca niż LM" napisał na Twitterze... Minister Szkolnictwa Wyższego - Jarosław Gowin. I nie trudno przyznać mu racji. Fakt, spotkania tych drużyn powinny odbywać się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, ale dla Liverpoolu zwycięstwo w LE, będzie prawdopodobnie jedyną szansą by za rok w Champions League się znaleźć.


W tym meczu było wszystko co mogło się podobać. Milner, którego każde dośrodkowanie na krótki słupek było fatalne, takim zagraniem dogrywa do Sakho. Sakho i Lovren, dwóch środkowych stoperów, którzy w tym sezonie łącznie zdobyli dwie bramki. Dziś, przeciwko Borussii. Liverpool oddał cztery, dokładnie cztery celne strzały w światło bramki. Dokładnie tyle samo bramek zdobyli. Fenomen.

Należy życzyć Liverpoolowi zwycięstwa w Lidze Europy, bo takie mecze chcemy oglądać w Lidze Mistrzów!

niedziela, 10 kwietnia 2016

Starzyński krok przed Wolskim

http://skwk.pl/galeria/6975-wisla-zaglebie-cz-1.html

Mecz 30 kolejki T-Mobile Ekstraklasy Wisła Kraków – Zagłębie Lubin zakończył się remisem 1:1, jednak wielu kibiców oczekiwało tego spotkania, by zobaczyć rywalizację dwóch świetnie radzących sobie wiosną ofensywnych pomocników: Rafała Wolskiego i Filipa Starzyńskiego. Kto był lepszy?

Obaj zawodnicy nie poradzili sobie w przeciętniakach ligi belgijskiej. „Wolak” w Mechelen, „Figo” w Lokeren. Powrót do kraju sprawił, że obaj piłkarze odżyli. Pojawia się więc pytanie, czy problemem jest strefa mentalna, może rzeczywiście byli za słabi by grać w Belgii, czy może to polska liga jest tak fatalna, że są oni gwarantem niekonwencjonalnego i efektywnego futbolu? Wolski po przyjściu do Wisły zanotował 3 bramki (wszystkie głową) i 6 asyst. Starzyński również trzykrotnie wpisał się na listę strzelców, trzykrotnie asystował. Dobra gra zaowocowała powołaniem do reprezentacji Starzyńskiego, a również i Wolski przyznał, że rozmawiał z selekcjonerem Adamem Nawałką, który zapewnił go, że wciąż obserwuje, prowadzi selekcję i przy dobrej grze może oczekiwać powołania.

Pierwsza połowa. Wolski 0:0 Starzyński
Od początku spotkania widać było, że zarówno Dariusz Wdowczyk, jak i Piotr Stokowiec, postawili przed swoimi formacjami defensywnymi zadanie by odciąć od podań i wyłączyć z gry obu playmakerów. Sztuka ta szczególnie udawała się graczom „Białej Gwiazdy”, którzy sprawili, że „Figo” przy piłce był tylko wtedy gdy wykonywał stałe fragmenty gry. Wykonywał je tego dnia bardzo dobrze. Zarówno strzał z 40 metrów, jak i dośrodkowanie z 29 minuty podnosiły ciśnienie kibicom Wisły zgromadzonym na stadionie przy Reymonta.
Wolski był bardziej widoczny. Potrafił urwać się duetowi defensywnych pomocników, Jarosławowi Kubickiemu i Łukaszowi Piątkowi. Nie potrafił jednak stworzyć tak groźnych sytuacji, jak to miało miejsce w poprzednich spotkaniach – z Jagiellonią czy Ruchem.

Druga połowa. Wolski 1:1 Starzyński
Choć w drugiej połowie tempo gry zdecydowanie siadło, to na boisku robiło się coraz więcej przestrzeni, co bardziej wykorzystywał Wolski. Nie przeszkodziło mu w tym nawet wejście na boisko bezproduktywnego Rafaela Crivellaro, choć jego współpraca z Krzysztofem Drzazgą wyglądała zdecydowanie lepiej. „Wolak” nadrobił zaległości w przygotowaniu motorycznym, dlatego raz za razem skutecznie odjeżdżał zawodnikom „Miedziowych”, jednak w żaden sposób nie przełożyło się to na akcje bramkowe. W przeciwieństwie do Starzyńskiego. Choć był on przez większą część spotkania niewidoczny, to jednym fenomenalnym podaniem otworzył Michalowi Papadopulosowi drogę do bramki. Już wcześniej ostrzegał defensywę Wisły, że ma zamiar zaliczyć czwartą asystę, wiślacy wciąż notorycznie faulowali.

Remis, ze wskazaniem na Starzyńskiego
Jako kibic Wisły, chciałbym by prym we wszystkich klasyfikacjach wiedli zawodnicy reprezentujący jej barwy, jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że krok bliżej do reprezentacji Polski na Euro 2016 jest „Figo”. Adam Nawałka ma solidną podstawową jedenastkę, gdzie facetami od czarnej roboty będą Grzegorz Krychowiak i Krzysztof Mączyński (jeśli dojdzie do pełni zdrowia, bo wątpię by Piotr Zieliński wygryzł go ze składu), a rolę napastnika i zarazem ofensywnego pomocnika pełni Arkadiusz Milik. Bardziej przydatny Nawałce będzie ktoś, kto wejdzie na ostatnie 15 minut i jednym zagraniem otworzy drogę do bramki, kiedy innym nie będzie się to udawało. Kimś takim jest Starzyński. Wolski natomiast jest typem piłkarza, który bardziej wszedłby z piłką do bramki, biorąc pod uwagę jego umiejętności dryblerskie. Nie wątpię oczywiście, że w dłuższej perspektywie, niekoniecznie Euro 2016, a choćby eliminacji do rosyjskiego Mundialu, to oni mogą stanowić trzon ofensywy reprezentacji Polski.

http://zaglebie.com/20160409-wis%C5%82-krak%C3%B3w-kghm-zag%C5%82%C4%99bie-lubin

Co twierdzą sami zainteresowani?
Dość długo przyszło mi czekać na Filipa Starzyńskiego w wiślackim mixed zonie, jednak ostatecznie udało się zamienić parę zdań. „Nie traktuję tego, jak jakiegoś pojedynku. Staram się jak najlepiej grać, a co będzie zobaczymy”. Nastroje korespondencyjnego pojedynku stara się również tonować Rafał Wolski. „To jest moje marzenie by wrócić do kadry. Czy to się stanie teraz, czy to za rok, ja staram się robić wszystko co do mnie należy. Nie mam zamiaru porównywać się czy jestem lepszy od Filipa, czy też nie. Znam go i dopinguję mu, niech robi swoje, a ja będę robił swoje. Raczej nie skupiam się stricte na tym czy jest krok przede mną, czy też za mną”. 

Ostatnia prosta
Jednak zdecydowanie lepsze pole do pokazania się selekcjonerowi będzie miał „Figo”. Jego Zagłębie zagra w grupie mistrzowskiej i ma przed sobą pojedynki z Legią, Lechem czy Cracovią. „Miedziowi” włączyli się w walkę o europejskie puchary, a sam Starzyński cieszy się na myśl właśnie o tych spotkaniach. Jak twierdzi: „zarówno dla niego, jak i całej drużyny jest to szansa na podnoszenie swoich umiejętności”. Inaczej sprawa ma się z Wolskim. Dla jego Wisły, daleki wyjazd nie oznacza wyprawy do Poznania, Szczecina czy Gdańska, a do Łęcznej (pozostałe dwa wyjazdy do Chorzowa i Kielc to odległość około 100 km). Te spotkania również nie dadzą pełnego obrazu gry Wolskiego, który wiosną tylko w meczu z Zagłębiem, zagrał przeciw drużynie znajdującej się w dobrej formie. Natomiast „Figo” przeciw Cracovii czy Lechii zdobywał nawet bramki. 

Na ostatniej  prostej wydaje się, że bliżej wyjazdu do Francji może być Filip Starzyński, choć nie należy przekreślać szans Rafała Wolskiego. Obaj byliby w tej reprezentacji jokerami, by grać role pierwszoplanowe są zarówno za młodzi, jak i za mało doświadczeni. Pewni możemy być natomiast tego, że na stanowisku selekcjonera mamy wreszcie porządnego fachowca, który niezależnie kogo powoła, wyciśnie z niego maksimum dla narodowego sukcesu na francuskim czempionacie. 

czwartek, 7 kwietnia 2016

Co tam Panie, w Ekstraklasie?

Czy Pan ze zdjęcia wreszcie zachowa czyste konto? Które ekipy zajmą dwa ostatnie miejsca w grupie mistrzowskiej? Czy Flavio Paixao nie stchórzy przed Szymonem Marciniakiem? Wielkimi krokami zbliża się ostatnia kolejka sezonu zasadniczego. I będzie ciekawie.

W trzech meczach wszystko jest jasne już przed pierwszym gwizdkiem. Górnik Łęczna, zagra w grupie spadkowej, jego rywal Lech w mistrzowskiej. Podobnie sytuacja wygląda przed meczem Śląska Wrocław z Cracovią. W meczu dawnych przyjaciół ze Szczecina i Warszawy też wiadomo od dawna, że poza meczem 9 kwietnia, obie drużyny spotkają się jeszcze raz w grupie mistrzowskiej. Niewątpliwe emocje czekać będą kibiców na pięciu pozostałych stadionach. Piast Gliwice spróbuje utrzymać albo zniwelować dystans do prowadzącej Legii, a przeszkodzić (?) w tym spróbuje Jagiellonia Białystok. Pytajnik ten nie jest kwestią przypadku, bo w drużynie Michała Probierza coś się zacięło. Fatalny występ w Krakowie, jeszcze większa kompromitacja przed własną publicznością z Podbeskidziem. Potem akcja "delikatnie zdenerwowanego" Probierza, który jeszcze nie tak dawno miał pełne poparcie publiczności. To jest właśnie klimat ekstraklasy.

Jeśli już o klimacie mowa, to na pewno klimatycznie będzie w Gdańsku, gdzie na pewno Flavio Paixao pokaże Szymonowi Marciniakowi miejsce w szeregu. Dobrze, wróćmy do realnej rzeczywistości. Zwycięstwo i remis daje Ruchowi awans, zwycięstwo Lechii - gdańszczanom. Prosta sprawa, bez oglądania się na innych. Podobnie sprawa ma się przy Reymonta, ale o tym za chwilę. Wcześniej warto przypomnieć kto musi oglądać się na innych. Są to Podbeskidzie, które zmierzy się z Termalicą i Korona, która zagra z walczącym o utrzymanie Górnikiem Zabrze. Pierwsze trzy drużyny muszą liczyć na potknięcia Lechii, Wisły i Jagiellonii, ale to scenariusz mało prawdopodobny i to raczej któraś z tych drużyn będzie grała w grupie mistrzowskiej. Na koniec wisienka na torcie: Wisła Kraków - Zagłębie Lubin. Może nie na koniec, bo wszystkie mecze rozgrywane są o tej samej porze. Dla mnie będzie to jednak wyjątkowy mecz, prosto ze stadionu przy Reymonta. A co na boisku? Na boisku będzie chyba najciekawiej ze wszystkich meczy w całej kolejce. Fenomenalnie grające wiosną Zagłębie i jeszcze lepsza pod wodzą Wdowczyka Wisła. Lubinianie mają pewną grę w pierwszej ósemce, wiślakom zagwarantuje to zwycięstwo. Spotkanie to będzie miało również dodatkowy smaczek i nie wątpliwie powinien obejrzeć je selekcjoner Reprezentacji Polski, Adam Nawałka. Pojedynek Rafała Wolskiego i Filipa Starzyńskiego. Wolski w jednym z pomeczowych wywiadów, powiedział pytany o powołanie do kadry Starzyńskiego, że Nawałka zagwarantował ciągłą obserwację. Ten mecz będzie niewątpliwie sprawdzianem dla obu zawodników. Prezentują podobny styl gry, obu nie wyszła przygoda za granicą, ale depczą poziomem ekstraklasę i powołaniem dla Starzyńskiego, Nawałka wywołał dyskusję on czy Wolski. Ten mecz, przybliży nas do odpowiedzi na to pytanie.

Będzie się działo, jak śpiewa zespół Piersi. A ja mam gęsią skórkę na myśl o nadchodzącej kolejce. Pierwsze gwizdki panów: Jakubika, Kimury z Japonii, Lasyka, Kwiatkowskiego, Marciniaka, Przybyła, Raczkowskiego i Stefańskiego już za 48 godzin!